Jakub Piotrowski dla Flashscore: "Coraz częściej jestem w polu karnym i jestem coraz groźniejszy"

Jakub Piotrowski dla Flashscore: "Coraz częściej jestem w polu karnym i jestem coraz groźniejszy"
Jakub Piotrowski dla Flashscore: "Coraz częściej jestem w polu karnym i jestem coraz groźniejszy"Photo by TIMOTHY ROGERS / GETTY IMAGES EUROPE / GETTY IMAGES VIA AFP

Był o włos od strzelenia gola w dwóch kolejnych meczach Serie A. Jakub Piotrowski coraz lepiej radzi sobie jako piłkarz Udinese mimo nowych obowiązków rodzinnych. O transferze, swojej roli w drużynie z Friuli i nadchodzących mistrzostwach świata mówi w rozmowie na wyłączność z Flashscore.

Michał Karaś: Musimy zacząć od meczu z Napoli, w którym wykonałeś masę pracy. Pierwszy nieuznany gol padł po twojej wygranej walce z McTominayem w defensywie. Później miałeś ostatnie podanie przy kolejnym nieuznanym golu Zaniolo. I wreszcie strzał, który Vanja Milinković-Savić jakimś cudem wyciągnął na poprzeczkę. Jak to oceniasz? Bo niedosyt musi być ogromny.

Jakub Piotrowski: Na pewno największy niedosyt jest z tego, że Vanja dał radę obronić ten mój strzał, bo myślę, że to była bardzo fajna interwencja w jego wykonaniu. Trochę szczęścia zabrakło, a inne sytuacje to trochę rollercoaster emocjonalny, bo strzelasz dwie bramki i obie są anulowane przez VAR. A wiemy, że czasami taka sytuacja w meczu może się obrócić przeciwko tobie. 

Ale jako drużyna dobrze zareagowaliśmy i ta energia była cały czas w nas, do końca meczu. Zasłużyliśmy na tę bramkę i na zwycięstwo. Więc mi został może mały niedosyt z tego, że moja bramka nie padła, bo fajnie byłoby dwa mecze z rzędu skończyć z golem. Ale 1:0 z mistrzem Włoch smakuje bardzo dobrze - czy ja strzeliłem, czy nie.

Słowo klucz to stabilizacja

Tym bardziej, że macie teraz już tak naprawdę „hat-tricka”. Pokonaliście wszystkie trzy zespoły z podium zeszłego sezonu. Napoli dołącza do Interu i Atalanty.

Dokładnie, czyli potrzebujemy trochę równowagi z teoretycznie słabszymi rywalami. Żeby złapać balans i żeby punkty wywalczone z topowymi drużynami ligi włoskiej smakowały jeszcze lepiej, potrzebujemy więcej punktów z resztą zespołów. Słowo klucz to stabilizacja.

Po ostatnim meczu twoja średnia w Serie A to 700 minut na gola. Gdyby ktoś znał tylko tę statystykę, pewnie nie brzmi to imponująco. Ale masz inną rolę niż w Łudogorcu, znacznie więcej pracujesz w defensywie, a twoja uśredniona pozycja jest na własnej połowie. Czy to był duży przeskok, przejść od pokonywania całej ligi w Bułgarii do walki o każdy punkt?

Na pewno, w Łudogorcu miałem bardzo dużo stwarzanych sytuacji i możliwości strzelania na bramkę, wejścia w pole karne. Dominowaliśmy i strzelaliśmy znacznie więcej bramek na sezon jako drużyna, więc okazji do szukania gola nie brakowało. Tutaj nie jesteśmy drużyną z top cztery, która tak jak w tym sezonie Inter strzela bardzo dużo bramek, więc tych sytuacji jest trochę mniej. Chociaż uważam, że w ostatnich dwóch, trzech meczach naprawdę miałem kilka okazji, coraz częściej jestem w polu karnym i jestem coraz groźniejszy.

To na pewno duża różnica, ale we mnie jest cały czas chęć wygrywania. Mimo że w Udinese nie wygramy wszystkiego, to każda porażka przychodzi naprawdę bardzo ciężko. Bo w ostatnich trzech latach dla mnie remis był porażką, więc jest to trochę nowe doświadczenie. Wiadomo, że wcześniej grałem w zespołach, które nie tylko wygrywały i nie tylko biły się o mistrza, ale ostatnie lata wyglądały inaczej. To zupełnie inna liga i inni zawodnicy przeciwko tobie grający co tydzień, więc nowe, fajne wyzwanie. Naprawdę cieszę się, że nie tylko doświadczam tego, ale że idzie to w fajnym kierunku, z meczu na mecz.

Przeciwko Napoli cała drużyna wyglądała świetnie – nie przestaliście naciskać mimo dwóch nieuznanych bramek. Ale i twoja gra wyglądała znacznie śmielej niż na początku. To kwestia pewności siebie, większego zgrania czy może lepszej znajomości realiów ligi?

Zacznę od końca. Przyszło to z meczami, z analizą przestrzeni na boisku. Cały czas to robię i się uczę, więc odnajduję więcej miejsca, może więcej dobrego timingu na boisku: w którym momencie i w jaką strefę wbiec. Więc początek to też na pewno dla mnie nauka tej ligi i myślę, że jest duży postęp. Robiłem to z meczu na mecz, bo po prostu miałem coraz więcej materiału do analizy swojej gry i przewidywania, jak przeciwne zespoły zachowują się na boisku. 

A że była szansa wygrać z Napoli? Uważam, że przy dobrym nastawieniu, dobrej energii zespołu, z dużą wiarą, jesteś naprawdę w stanie wygrać w lidze włoskiej z każdym. I wiadomo, że są mecze cięższe. Ale uważam, że wychodząc na boisko masz 0:0 i jesteś w stanie z każdym nawiązać walkę i pokazać się z dobrej strony. Z Napoli od pierwszej minuty tak naprawdę byliśmy obecni na boisku z dobrym duchem. Było widać przez 90 minut, że mieliśmy wiarę w to, że jesteśmy w stanie ten mecz wygrać. Szczególnie druga połowa dostarczyła dużo emocji, dla kibiców też fajny mecz. Dwie nieuznane bramki, ale szliśmy po następną z każdą minutą.

Najświeższe liczby Jakuba Piotrowskiego
Najświeższe liczby Jakuba PiotrowskiegoOpta by Stats Perform

Wyniki są najlepszym potwierdzeniem, skoro poradziliście sobie z całą czołówką zeszłego sezonu. Tylko teraz nie ma wymówek w pozostałych meczach...

Dokładnie, ale wracam do tego słowa: stabilizacja. Forma musi być wyrównana, wyważona cały czas i z tygodnia na tydzień nie może być za dużych wahań, żeby utrzymywać się blisko czołówki w lidze włoskiej.

A ty poważnie traktujesz swoją rolę w tej stabilizacji: poza analizą z drużyną, prywatnie też prowadzisz analizy po każdym meczu.

Mam osobę – dziś już przyjaciela – z którą współpracuję dłuższy czas (analityk Przemysław Gomułka – red.) i siadamy razem. Zanim zaczniemy analizę, on wyciąga akcje najważniejsze dla mnie, z których mogę skorzystać w następnych meczach. Czasem wzorujemy się na topowych zawodnikach i ich zachowaniach wartych naśladowania. Na pewno raz w tygodniu analizujemy najważniejsze sytuacje. Niekoniecznie najlepsze, ale te, gdzie mogłem zrobić coś lepiej, które mogą się powtórzyć, gdzie dane rozwiązanie może mi pomóc.

Pytam też dlatego, że kalendarz nie jest z gumy, a zostałeś niedawno ojcem i chyba mogę już spytać, jak idzie łączenie obowiązków?

Pierwszy miesiąc tak naprawdę rodzina była w Polsce, więc tylko zjeżdżałem w wolne dni, kiedy dostałem zgodę trenera. Teraz od dwóch tygodni są już ze mną na miejscu i dla mnie to jest super czas. Dzień mija szybciej, to na pewno więcej ruchu, więcej obowiązków. Ale mam z tego dużo przyjemności i jestem osobą, która lubi ruch, nie lubi się za bardzo nudzić, więc mogę powiedzieć, że na ten moment jest naprawdę bardzo fajnie. 

Wiadomo, że moja narzeczona odgrywa wielką rolę. Bo jeśli chodzi o sen, to dla mnie to jest najważniejsza rzecz pod kątem regeneracji i przygotowania do meczów. Więc często sypiam oddzielnie, żeby się dobrze przygotować do następnego treningu, a później do meczu.

700 minut to niewielka próba, ale pokazuje, że Jakup Piotrowski ma spory wpływ na obu końcach boiska
700 minut to niewielka próba, ale pokazuje, że Jakup Piotrowski ma spory wpływ na obu końcach boiskaOpta by Stats Perform

Polska kolonia w Udinese

Aklimatyzację ułatwiła pewnie znajomość z trenerem. Ale z Kostą Runjaiciem nie widzieliście się przez siedem sezonów. Jego metody się zmieniły?

Myślę, że to jest po prostu mądry trener, który musiał się dostosować do wymagań ligi. Pewne rzeczy w treningu, w przygotowaniu do meczu się zmieniły, bo po prostu takie są wymagania Serie A. Więcej uwagi zwraca na detale w defensywie, przygotowanie pod grę obronną, bo to w lidze włoskiej jest bardzo ważne. Ale jeśli chodzi o styl zarządzania drużyną czy współpracę z klubem, to zawsze było jego mocną stroną. 

Więc jako trener dla mnie nie bardzo się zmienił. Po prostu ewoluował, tak jak zawodnik. Stał się  jeszcze lepszym trenerem, przygotował się do ligi włoskiej i dostosował do niej. Choć nie całościowo, bo nie gra klasycznej włoskiej piłki na zamknięcie meczu. Jako zespół chcemy atakować, chcemy grać w pressingu i to się nie zmieniło. 

To on był decydujący przy decyzji o transferze? Bo wiem, że Udinese chciało cię wcześniej, a przed ruchem byłeś w kontakcie z Adamem Buksą, w sztabie jest też trener Małecki. Tych czynników przemawiających za Udine było sporo.

Jest jeszcze trener Trukan, też Polak. Mamy swoją małą kolonię. Na pewno duży wpływ miało otoczenie trenera Małeckiego i sztabu, że tu się znalazłem. Uważam, że trzy sezony w Łudogorcu były optymalne. Po dwóch byłem już gotowy na następny krok, a ten trzeci to była chęć podtrzymania formy pod nowe wyzwanie. Kiedy następnego lata znów pojawiło się Udinese, to przeprowadziłem z trenerem parę rozmów. Zaczęliśmy negocjacje, ale tak naprawdę chciałem tego od razu. Chciałem zmiany wyzwania i wszystkie czynniki miały swój wpływ.

Prywatnie typowałem, że właśnie po tym drugim sezonie, kiedy miałeś niebywałe liczby, dojdzie do transferu. Nie myślisz czasem, co by było, gdybyś wtedy zmienił klub?

Nie mogę o tym myśleć, bo po prostu się nie dało. Były próby, były zainteresowania, ale się nie dało. Więc nie ma o czym myśleć, bo to nie była w żaden sposób moja decyzja. Wiedziałem, że to jest bardzo dobry moment, żeby zmienić klub, ale nie mogło się udać. Wszystko zależało, czy Łudogorec będzie chciał mnie puścić, więc nie miałem ostatniego słowa, żeby powiedzieć "Nie, odchodzę". To ja usłyszałem "Nie, nie odchodzisz".

Jakub Piotrowski o pierwszym golu w barwach Udinese
Jakub Piotrowski o pierwszym golu w barwach UdineseOpta by Stats Perform / Profimedia

Ale teraz to nowe wyzwanie jest i zaczyna się nieźle. Były wejścia z ławki, ale nie miałeś okresu bez gry. Pamiętam, że w KRC Genk czy w Fortunie takie "dołki" bardzo cię frustrowały. Gdyby to przyszło teraz, gdy jesteś już znacznie bardziej doświadczony, byłbyś gotowy?

Frustracja największa była w Belgii. Zmieniałem klub jako młody chłopak, gdzie w poprzednim sezonie grałem większość meczów od początku w Pogoni Szczecin. Może nie rozumiałem tego, że trzeba czekać na szansę, trenować. I to był jedyny moment, w którym frustracja narastała. A w Fortunie Düsseldorf może pierwszy sezon nie był super, ale już byłem bardziej cierpliwy i wiedziałem, co trzeba robić.

W tym momencie też od początku sezonu nie jest tak, że zawsze byłem zawodnikiem pierwszego składu, ale myślę, że nawet tymi zmianami pokazywałem, że cały czas jestem gotowy. Uważam, że dałem naprawdę dobre zmiany i pokazuję co chwilę, że jestem gotowy na każdy mecz, nieważne w jakim wymiarze czasowym. Wiadomo, że każdy chce grać od początku i taki jest cel, by możliwie pomagać drużynie w zwycięstwach.

A gol z Genoą zdjął z ciebie jakiś ciężar? Czy to już nie ten etap, kiedy zdobyta bramka determinuje pewność siebie na boisku?

Nie, myślę, że nie miałem presji, jeśli chodzi o bramki. Dla zawodnika ofensywnego to zawsze jakiś cel, ja jestem – powiedzmy – pół na pół. Muszę być wszędzie, mam swoje obowiązki, ale też mam doświadczenie i smak bramek z poprzednich sezonów, więc na pewno daje mi to dużą radość, jak każdemu zawodnikowi. Na pewno nie było frustracji: wiedziałem, że te sytuacje będą i zacznę je wykorzystywać. We wcześniejszych meczach też miałem kilka strzałów z dystansu, jak sytuacja z Cremonese, którą powinienem lepiej skończyć. Więc wiedziałem, że ta bramka się zbliża.

Będziemy kończyć, więc czas na pytanie z gatunku bardziej odległych. Masz z tyłu głowy marcowe baraże i wyjazd na mistrzostwa świata? Jak nastawienie?

Wiadomo, że dobre, ale to jest w marcu, a mamy grudzień. W piłce nożnej trzy miesiące to jest naprawdę dużo czasu. Tak naprawdę nie wiadomo jacy zawodnicy będą dostępni, kto będzie w formie nie tylko w naszej reprezentacji, ale też jeśli chodzi o Albanię, więc myślę, że z tym trzeba jeszcze poczekać. 

Ale na pewno jest wiara i możliwości, umiejętności zawodników do tego, żeby przejść pierwszy mecz, bo na tym trzeba się skupić. Może to brzmi sztampowo, ale taka jest prawda: trzeba pokonać najpierw Albanię i wtedy myśleć o tym drugim meczu barażowym. Jak mówię, jeszcze trochę czasu mamy i będziemy wiedzieć więcej pod koniec lutego – jacy zawodnicy są dostępni, w jakiej są formie i wtedy będzie kluczowy moment, żeby oceniać, na co będzie nas stać. Ale podczas ostatnich meczów reprezentacji można było zauważyć, że na pewno stać nas na to, żeby na te mistrzostwa pojechać. To jest wyjątkowy turniej i nie tylko ja, ale wszyscy, którzy mogą zagrać w reprezentacji, chcieliby jechać na mistrzostwa świata.

Na koniec może nie pytanie, a życzenie: w minionym roku po golu w pierwszym grudniowym meczu strzeliłeś też gola przed świętami, więc przeciwko Fiorentinie w niedzielę życzę powtórki!

Dziękuję bardzo. Mam nadzieję, że tak będzie.