Wieczorny pojedynek na Tottenham Hotspur Stadium zapowiadał się hitowo i z uwagi na stawkę dla obu zespołów, i na historię ich wzajemnej rywalizacji. Gdy więc Randal Kolo Muani już po czterech minutach doszedł do mocnego – choć zablokowanego – strzału, atmosfera na trybunach zaczęła się rozgrzewać.
Sprawdź szczegóły meczu Tottenham - Liverpool
Zamiast kolejnych ataków po obu stronach, oglądaliśmy jednak bardzo niemrawy mecz, w którym obie drużyny miały poważne problemy z postraszeniem rywali. Przez pół godziny spotkania obaj bramkarze musieli interweniować tylko po razie: Vicario spokojnie zatrzymał Virgila van Dijka, zaś Alisson poskromił główkę Kolo Muaniego.
Punkt zwrotny przyszedł w 30. minucie, kiedy Xavi Simons nastąpił na ścięgno Achillesa Van Dijka, a sędzia początkową żółtą kartkę zamienił na bezpośrednią czerwoną. Teraz Koguty mogły liczyć już najwyżej na kontry, a celem nadrzędnym była obrona. Niskie uderzenie Wirtza z 36. minuty okazało się najlepszą okazją Liverpoolu do przerwy, a gospodarze próbowali jeszcze szczęścia z ciekawej kontry w 41. minucie.
Od początku drugiej połowy podopieczni Slota „siedli” na gospodarzach, zamykając ich na długo w tercji defensywnej. Zanim minął pierwszy kwadrans, udało się otworzyć wynik, gdy szybki atak zakończył się strzałem Alexandra Isaka nad interweniującym Vicario. Szwed nie był jednak w stanie świętować gola, ponieważ wślizg Van de Vena złapał jego nogę w kleszcze, powodując bardzo bolesną kontuzję. Nie wrócił już do gry.
Tottenham próbował się odgryźć i indywidualny błysk Kolo Muaniego o mały włos nie dał im szczęścia: w 64. minucie Francuz poszedł z piłką sam środkiem i oddał strzał w poprzeczkę. Było czego żałować tym bardziej, że dwie minuty później zmiennik Isaka, Jeremy Frimpong, wdarł się w pole karne z prawej, zgrał na głowę Ekitike, a ten umieścił piłkę w okienku wysokim łukiem.
Trener Frank posłał w bój Odoberta i Palhinhę, a następnie Richarlisona i to Brazylijczyk okazał się kluczowy w końcówce. Rzut wolny zamienił się w serię przypadkowych zagrań w polu karnym, którą zakończyło dopchnięcie piłki do siatki przez Richarlisona w 83. minucie.
Brazylijczyk natychmiast doszedł do kolejnej okazji, zablokowanej przez rywali. Aż dziewięć doliczonych minut zapowiadało się jak uczta, ale nadzieje gospodarzy zgasiła druga czerwona kartka, tym razem dla Cristiana Romero. Jeszcze Florian Wirtz schodził wyraźnie utykając w dodatkowym czasie, co możde oznaczać dodatkowe kłopoty LFC. Co prawda to Koguty do końca naciskały na rywali do samego końca, ale Liverpool wróci na Merseyside z kompletem punktów.

