Sigma Ołomuniec - Lech Poznań (1:2)
Spotkanie w Czechach rozpoczęło się przy gęstej mgle, choć to nie mogło być wytłumaczeniem dla Taofeeka Ismaheela. Napastnik gości już w piątej minucie po świetnym podaniu popędził w stronę bramki, ale w dogodnej sytuacji strzelił nad poprzeczką. Zawodnicy Nielsa Frederiksena nie wykorzystali momentu swojej przewagi, a wkrótce inicjatywę przejęli gospodarze, którym jednak również brakowało skuteczności.
W kolejnej fazie gra toczyła się głównie w środku pola, ale dość nieoczekiwanie to mistrz Polski objął prowadzenie. W 35. minucie po małym zamieszaniu w polu karnym najlepiej odnalazł się Mikael Ishak, pokonując Jana Koutnego fantastycznym lobem. Trafienie szwedzkiego napastnika oznaczało, że drużyna z Poznania strzelała gola w ostatnich 11 meczach Ligi Konferencji.
Tuż przed przerwą Abdoulaye Sylla sfaulował w polu karnym Pablo Rodrigueza, a sędzia bez namysłu podyktował jedenastkę. Do piłki podszedł Luis Palma, ale przegrał pojedynek z bramkarzem. Arbiter nakazał jednak powtórzenie strzału, gdyż zawodnicy gospodarzy zbyt wcześnie wbiegli w szesnastkę. Tym razem naprzeciwko golkipera stanął już Ishak i pewnym uderzeniem zdobył piątą bramkę w tej edycji rozgrywek.
Kilka chwil po zmianie stron po raz drugi Sylla powalił na murawę Rodrigueza, a arbiter ponownie wskazał na jedenasty metr. Tym razem jednak Ishak nie zdołał pokonać golkipera Sigmy, który doskonale wyczuł intencje Szweda.
Ostatnia część starcia to dominacja drużyny trenera Tomasa Janotki, którzy nie ustawali w poszukiwaniu okazji, a w 84. minucie gola kontaktowego strzelił Jan Kral. Mimo nerwów w końcówce Lech zdołał utrzymać korzystny wynik, a dzięki zwycięstwu zakończył zmagania ligowe LK na 11. miejscu i wiosną zagra w fazie 1/16 finału rozgrywek.

Legia Warszawa - Lincloln Red Imps (4:1)
Gospodarze już przed spotkaniem wiedzieli, że nie mają szans na awans do fazy pucharowej, co nie znaczy, że starcie nie miało celu. Przede wszystkim było okazją, by choć trochę odwdzięczyć się kibicom i zakończyć nieudany jak dotąd sezon zwycięstwem. Mimo że frekwencja nie dopisała. Na stadion przyszło niespełna 10 tysięcy kibiców, co nie może dziwić w związku z fatalnymi wynikami drużyny. Fani z Żylety na początku meczu skandowali hasła w stronę prezesa Dariusza Mioduskiego, m.in. "Nikt cię tu nie chce, Mioduski nikt cię tu nie chce". Po 20 minutach kibice zasiadający na trybunie północnej opuścili stadion.
Podopieczni Inakiego Astiza byli oczywiście faworytem rywalizacji i od pierwszych minut rozpoczęli realizację planu, obejmując prowadzenie w 21. minucie. Wynik strzałem zza pola karnego po przytomnym zagraniu Bartosza Kapustki otworzył Antonio Colak, zdobywając swojego pierwszego gola w Lidze Konferencji i jednocześnie debiutanckiego w barwach Legii.
Bohaterem kolejnej fazy starcia był natomiast Jaylan Hankins. Bramkarz drużyny przyjezdnej ofiarnymi interwencjami zatrzymywał groźne strzały m.in. Kamila Piątkowskiego, Marco Burcha czy Damiana Szymańskiego. Niewykorzystane sytuacje mogły zemścić się pod koniec pierwszej połowy, kiedy po szybkim kontrataku oko w oko z Gabrielem Kobylakiem stanął Tjay De Barr, ale na szczęście dla polskiej ekipy napastnik z Gibraltaru posłał piłkę w trybuny.
Na początku drugiej odsłony golkiper nadal starał sie utrzymywać swój zespół w grze, popisując się instynktowną obroną po strzale Jakuba Żewłakowa z bliskiej odległości. Tuż po godzinie gry sposób na niego znalazł jednak Kapustka, który podwyższył prowadzenie "Wojskowych". Asystę zanotował Kacper Urbański.
Gospodarzom od tego momentu grało się o wiele swobodniej. W 70. minucie świetne dośrodkowanie Żewłakowa wykorzystał Mileta Rajović, notując drugiego gola w Lidze Konferencji. Następnie na listę strzelców wpisał się z kolei rezerwowy Vahan Bichakhchyan, umieszczając piłkę w bramce po ekwilibrystycznym strzale z ostrego kąta. Nie było to jednak ostatni gol w tym meczu, gdyż jeszcze w końcówce rozmiary porażki zmniejszył De Barr.

