Lewandowski był w Bayernie nie do zatrzymania. Szczególnie w sezonie 2020/21, kiedy w Bundeslidze pobił niemal 50-letni rekord Gerda Mullera pod względem liczby bramek w jednym sezonie (Muller miał 40 w rozgrywkach 1971/72). Polak zagrał wtedy tylko w 29 meczach, a średnio trafiał do siatki co 60 minut.
Minęło kilka lat i Lewandowski cieszy się ostatnimi latami kariery w Barcelonie, a jego miejsce w ataku Bawarczyków zajął Kane. W niemieckiej ekstraklasie Anglik przekroczył granicę 10 hat-tricków w zaledwie 76 spotkaniach, podczas gdy polski snajper potrzebował na to 324 mecze.
Odkąd latem 2023 roku przeszedł za 95 milionów euro z Tottenhamu, Kane narzucił imponujące tempo strzeleckie, dzięki czemu bije kolejne rekordy. Teraz przyznał, że mierzy w następny.
"Myślę, że to możliwe. Zwłaszcza biorąc pod uwagę, jak zacząłem ten sezon. Przed nami jednak jeszcze długa droga. Muszę utrzymać ten poziom przez kolejne cztery lub pięć miesięcy" - powiedział Kane o szansach na pobicie rekordu 41 goli w sezonie Bundesligi.
Reprezentant Anglii zdobywał dla Bayernu w tym sezonie bramkę w lidze średnio co 60,4 minuty, więc jego forma jest niemal identyczna jak "Lewego" pięć lat temu.
"W piłce najtrudniejsze jest utrzymanie wysokiego poziomu przez długi czas. Ten rekord jest niesamowity i wiem, że trudno będzie go pobić. Zawsze lubię mieć takie ambitne cele" - dodał Kane.
Jeśli Anglik utrzyma obecną dyspozycję, naprawdę może pobić ten rekord. Jest jednak jeszcze jeden wyczyn, w kwestii którego Lewandowski raczej może spać spokojnie. We wrześniu 2015 roku strzelił bowiem pięć goli w dziewięć minut...
