Na Volkswagen Arenie w Wolfsburgu gospodarze mieli szansę zakończyć rok w górnej połówce tabeli pod jednym warunkiem: gdyby pokonali SC Freiburg. Przyjezdni nie mieli zamiaru misji ułatwiać, co potwierdzili już po czterech minutach.
Sprawdź szczegóły meczu Wolfsburg – Freiburg

Yuito Suzuki dograł do Philippa Treu, a ten bez namysłu huknął z pierwszej piłki w okienko i już na starcie pokonał Kamila Grabarę, który mógł tylko kręcić głową – nie miał jak tego obronić. Na szczęście gospodarze zdołali odpowiedzieć w mniej niż 10 minut za sprawą Dzenana Pejcinovicia.
Polski golkiper nie miał łatwego meczu, ponieważ niezwykle aktywny Suzuki w 27. minucie doszedł do swojego strzału. Piłka trafiła tylko w słupek i wyszła z bramki za plecami Grabary. Mógł odetchnąć z ulgą – nie zatrzymałby strzału, gdyby szedł parę centymetrów bliżej światła bramki.
Na przerwę oba zespoły zeszły z remisem po żywym meczu, choć druga część pierwszej połowy jakościowo nie spełniała oczekiwań. A skoro jesteśmy przy oczekiwaniach: nikt nie mógł oczekiwać tak koszmarnego błędu Noaha Atubolu tuż po wznowieniu gry. Bramkarz gości dosłownie oddał piłkę Pejcinoviciowi, który pozwolił mu na rozpaczliwą próbę zablokowania bramki zanim wpakował drugiego gola.
Niewiele brakowało, a Freiburg odpowiedziałby w niecałe dwie minuty, bowiem Grabara nie wygrał walki ciało w ciało z Suzukim, który przepchnął piłkę za plecy Polaka. Nieoczekiwanie przed bramką wyrósł jednak Kumbedi i uratował Wilki przed stratą gola. Freiburg nie musiał jednak długo czekać: w 55. minucie Holer został kopnięty w polu karnym i Kamil Grabara stanął przed Vincenzo Grifo. Kierunek odczytał dobrze, strzału z 11 metrów jednak nie zatrzymał.
W kolejnych minutach polski bramkarz ratował zespół przed kolejnym straconym golem, wybijając kolejny strzał Suzukiego, a po nim groźną centrę. Opłaciło się – chwilę po tej interwencji doskonałe podanie Patricka Wimmera uwolniło niekrytego Pejcinovicia i jak rasowy snajper skompletował hat-tricka.
Gospodarze liczyli, że właśnie ruszają po zwycięstwo, tymczasem już dwie minuty później był remis 3:3. Po wrzucie z autu Grabara zatrzymał instynktownie główkę Gintera, jednak obrońca pechowo dopchnął piłkę za linię. I nie był to koniec nieszczęść Wilków – Derry Scherhant w 78. minucie oddał imponujący strzał z ostrego kąta pod poprzeczkę, dając prowadzenie Freiburgowi.
Ta bramka podcięła skrzydła Wolfsburgowi i nawet sześć doliczonych minut nie pozwoliło im odzyskać choćby wyrównania. Nie pomogło nawet wejście Grabary w pole karne gości nic nie zmieniło, Freiburg zgarnia pełną pulę.

