W 1/16 finału Copa del Rey Barcelona wyjechała na przedmieścia Madrytu, by zmierzyć się z beniaminkiem trzeciej ligi, Deportivo Guadalajara. Specjalnie na tę okazję rozbudowano stadion, co spowodowało pół godziny opóźnienia z racji problemów z wpuszczeniem widzów.
Sprawdź szczegóły meczu Guadalajara – Barcelona

Po infekcji Wojciecha Szczęsnego szansę na powrót do bramki otrzymał Marc-Andre ter Stegen, z kolei Robert Lewandowski wciąż dochodził do siebie i ostatecznie nie zasiadł nawet na ławce, a na trybunach. Barca i tak musiała ten mecz wygrać, choćby grała drugim garniturem. Tyle że gospodarze pierwsi oddali celny strzał, piłka z dystansu szła pod poprzeczkę bramki Ter Stegena, który spokojnie ją zatrzymał. W rewanżu minutę później Eric Garcia posłał podobne uderzenie i Dani Vicente miał poważne problemy z jego zgaszeniem, aż wpadł do bramki.
Guadalajara na tym skończyła testowanie bramkarza Barcy przed przerwą, gra toczyła się głównie na połowie miejscowych. Wyjątki były nieliczne, choć Alejandro Canizo wyróżniał się w ataku miejscowych i jeszcze w 15. minucie doszedł do strzału, piłka na aucie. Deportivo nie miało się czego wstydzić, bo przede wszystkim odcinało Barcę od dobrych okazji.
Gdy w 20. minucie Rashford strzelał z wolnego, Dani Vicente bronił na raty, a po nim Bardghji nie dokręcił swojej próby do bliższego słupka. Najbliżej gola był Fermin Lopez w 29. minucie, gdy sam odebrał piłkę i uderzył z ponad 20 minut tuż nad poprzeczką. Jeszcze w 45. minucie Eric Garcia posłał główkę wprost w rękawice golkipera i tłumy miejscowych fetowały 0:0 do przerwy.
Druga połowa przyniosła szybkie ożywienie po stronie Barcelony: w pierwszych kilku minutach Rashford dwukrotnie przegrywał z Danim Vicente, który utrzymał swoją drużynę w grze także przy strzałach Frenkiego de Jonga i Bardghjiego. Marnotrawstwo Blaugrany mogło sporo kosztować, gdy na 20 minut przed końcem Guadalajara wyprowadziła dwie kolejne kontry, a Tono Calvo uderzył blisko bramki.
Flick nie wytrzymał: posłał Kounde i Pedriego na murawę, ale zanim zdążyli się pokazać, impas przełamał Andreas Christensen. To on z główki otworzył wynik po wrzutce De Jonga z wolnego. Na kwadrans przed końcem Barca odetchnęła... na moment, ponieważ Salifo Mendes Caropitche doszedł do wyjątkowo dobrej pozycji i Ter Stegen musiał w krótkim czasie interweniować dwukrotnie!
Aż do 90. minuty Barcelona musiała mieć się na baczności i dopiero wtedy mogły pojawić się uśmiechy: Marcus Rashford za trzecim razem pokonał Daniego Vicente potężnym uderzeniem i przypieczętował awans golem na 2:0.

